wtorek, 29 września 2015

O mylności pierwszego wrażenia w "Dumie i uprzedzeniu" Jane Austen


"Duma i uprzedzenie" jest to jedna z perełek literatury brytyjskiej. Odnosząc się do samego tytułu muszę przyznać, że osobiście byłam "uprzedzona" do tej książki w momencie gdy dowiedziałam się, że pochodzi ona z XIX wieku. Od razu pomyślałam, że będzie się ją źle czytać – jak się okazało nie mogłam mieć bardziej mylnego stwierdzenia. I właśnie tak to jest z pierwszym wrażeniem – najczęściej ma się ono nijak do rzeczywistości.


Autorka w swej książce pokazała jak łatwo jest ocenić człowieka na podstawie pierwszego wrażenia, a jeszcze łatwiej jest później trwać w swym osądzie. A nie czarujmy się – nie jesteśmy w stanie poznać człowieka po pierwszym spotkaniu z nim, bo przecież nie każdy chodzi z sercem na dłoni, są i tacy, którzy swoje piękne serce chowają pod grubą skorupą, a są i tacy, co o swym sercu dawno zapomnieli, ale za to stwarzają piękne pozory. Jane Austen wraz z zagłębianiem się w lekturę demaskuje tych ludzi, pokazując ich prawdziwe oblicza.

Całość książki kręci się wokół życia miłosnego sióstr Bennet
oraz zapędów ich matki do jak najszybszego wydania córek za mąż. Muszę przyznać, że dwie najstarsze siostry tj. Jane i Elizabeth zyskały moją sympatię, natomiast zarówno dwie najmłodsze jak i sama pani Bennet przez cały czas trwania książki działały mi na nerwy, szczególnie ich fascynacja oficerami, która jak się później okazało przyniosła rodzinie wiele zmartwień.

Bardzo podobały mi się niektóre wątki miłosne, ponieważ były one naprawdę okalane wielkimi uczuciami, dla których nie liczyła się pozycja majątkowa i pochodzenie ukochanego. Pojawiły się także i takie, które zostały zawarte tylko ze względu na pochodzenie, a przede wszystkim ze względu na pozycję majątkową. Cóż takie czasy... Ale w sumie czy w obecnych czasach, nie dzieje się podobnie? Myślę, że w tym momencie powinnam skończyć swoje wywody, czas na małe podsumowanie.

Reasumując jeśli chcesz się dowiedzieć czyje serca zostały zdemaskowane, jakich problemów przysporzyły młodsze córki Bennet'ów, czy pani Bennet udało się wydać wszystkie córki za mąż oraz kto kierował się czystą miłością nie zważając na pozycję majątkową wybrańca swego serca, a także wiele innych to nie zwlekaj, tylko bierz się za czytanie, bo naprawdę warto!

Z poważaniem,
Franka

wtorek, 22 września 2015

Camilla Läckberg - Księżniczka z lodu


Tytuł: Księżniczka z lodu
Autor: Camilla Läckberg
Wydawnictwo: Czarna Owca
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2012
Liczba stron: 424

Musze przyznać, że powrót do kryminałów był bardzo orzeźwiającym doświadczeniem. Jednak zaczynając Księżniczkę z lodu byłam do niej nieco uprzedzona. Przyjaciółka nie była zachwycona po jej przeczytaniu, a słowa na okładce głoszą: „To najlepsza po trylogii Millenium Stiega Larssona seria kryminalna.” To duże wyróżnienie, jak i ogromne wyzwanie dla książki. Jako fanka wyżej wspomnianej trylogii wątpiłam w możliwość przeczytania czegoś równie zachwycającego. Przyznam, że mile się zaskoczyłam, ale nie obyło się bez głębszych refleksji.

Akcja książki (jak i całej serii) dzieje się w miasteczku Fjällbacka na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Osobiście uważam, że to jedna z najwspanialszych cech skandynawskich kryminałów – klimat i atmosfera otoczenia. Główną bohaterką powieści jest pisarka Erika Flack, która przez przypadek zostaje wplątana w sprawę morderstwa swojej przyjaciółki z dzieciństwa (może wplątana, to trochę za duże słowo). Oprócz Eriki, pojawia się sporo bohaterów pierwszo- i drugoplanowych.

Książka została napisana lekkim językiem. Jest zdecydowanie łatwa w odbiorze, niewymagająca od czytelnika stuprocentowego skupienia. Podzielona jest na sześć obszernych części. Jedyną trudność czytelnikowi może sprawić zmiana narratora w różnych częściach powieści. Raz jest on wszechwiedzący, a kolejnym razem mamy do czynienia z narratorem ukrytym. Jednak książka jest na tyle przejrzysta, żeby łatwo móc połączyć każdy kawałek układanki.

Jedyne zarzuty mogę skierować do wątku kryminalnego. Jeżeli część obyczajowa naprawdę wciąga, to strony poświęcone na rozwiązanie sprawy morderstwa nie są już tak ciekawe. Co bardziej wprawny czytelnik odkryje rozwiązanie jeszcze przed końcem książki.

Mimo tych niewielkich zarzutów książkę polecam na coraz krótsze i coraz chłodniejsze wieczory. Sama trafiłam w idealny moment, aby sięgnąć po tę książkę. Może właśnie dlatego jestem jedyną osobą na tym świecie, która cieszy się z obecnej pogody (tzn. deszczu i zimna).


Co do słów z okładki książki – jak dla mnie jest to inny rodzaj kryminału. Millenium to seria skierowana w większym stopniu do mężczyzn niż do kobiet. Cała seria jest bardziej ponura, autorowi udało się wykreować mroczny obraz całej Skandynawii, który w takim samym stopniu przeraża, co zachwyca. Seria Läckberg jest napisana w lżejszym tonie, jednak klimat otoczenia dalej mocno wpływa na odczucia bohatera, jaki i czytelnika książki.

Camilla Läckberg pisze kryminały, które w większym stopniu skierowane są do kobiet, jednak nie jest to zarzut z mojej strony. Nawet jeżeli Księżniczka z lodu nie przekona Was do sięgnięcia po dalsze tomy, to ja Was do tego zachęcam. W kolejnych częściach wątek kryminalny zostaje bardziej rozwinięty, dzięki czemu z książki obyczajowej przechodzimy do prawdziwego kryminału. Mam nadzieję, że to przekona Was do przeczytania jednej (a może nawet dziewięciu) części tej serii.

wtorek, 15 września 2015

Éric-Emmanuel Schmitt i jego niezwykłe historie zwykłych ludzi w "Marzycielce z Ostendy"

W sumie to nie wiem co napisać i od czego zacząć. Właśnie skończyłam czytać tę książkę i mam okropny mętlik w głowie, a do tego ogromny natłok emocji. O tych uczuciach za chwilę, na razie mały wstęp. "Marzycielka z Ostendy" to książka Eric'a Emmanuel'a Schmitt'a – więc tak jak już pisałam ostatnio – czyta się ją jednym tchem, mimo iż ma ona ponad 300 stron. Zawiera w sobie 5 niezwykłych historii zwykłych ludzi i uwierz mi, że po przeczytaniu każdej z nich jest wielkie "łaaaaaaaaał". Czytelnik zaczyna rozmyślać (a naprawdę jest o czym myśleć), analizować, przekładać zawarte w książce historie na własne życie.

Przedstawię Ci tylko jedną historię, ale nie będzie to streszczenie, a moje osobiste odczucia, które zawitały w mojej głowie po przeczytaniu właśnie tej historii. Nosi ona nazwę: "Ozdrowienie" i na swych stronicach idealnie pokazuje, jak jedna osoba potrafi zniszczyć człowieka – zniszczyć nie w znaczeniu dosłownym, a mentalnym. Przykre jest to bardzo, ponieważ taki człowiek, traci wiarę w siebie, uważa się za brzydkiego, okropnego, głupiego et cetera, et cetera... TO NIE PRAWDA!!! Po pierwsze wygląd zewnętrzny nie ma znaczenia, ponieważ prawdziwe piękno wywodzi się z wnętrza i to ono powinno decydować o atrakcyjności człowieka. I w tym momencie przychodzi mi na myśl cytat z "Małego Księcia": "Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". W tej historii dosłownie było "niewidoczne dla oczu", ale oczywiste dla serca. Pisałam przed chwilą, o destrukcyjnym wpływie jednej osoby na drugą, otóż historia ta pokazuję także, jak jeden człowiek może uratować, dosłownie "ozdrowić" drugiego. Nie wiem dlaczego, ale opowieść ta przywodzi mi na myśl dwie róże, jedna z nich z czasem trwania opowieści rozkwita, druga zaś usycha... Historia ta naprawdę łapie za serce, chociaż jest jeden mankament, a mianowicie jest nim zakończenie. Cały czas mnie ono dręczy, ponieważ na chwilę obecną nie jestem w stanie go zrozumieć.

Reasumując, polecam przeczytać wszystkie opowieści, ponieważ gwarantują czytelnikowi niezwykłą dawkę emocji. A jeżeli czytasz i trafiłeś kiedyś na książkę o której nie mogłeś przestać myśleć, to cóż więcej mogę napisać – dla mnie to jest właśnie taka książka i mam nadzieję, że dla Ciebie też będzie! :)

Z poważaniem,
Franka

wtorek, 8 września 2015

Antoine de Saint-Exupéry - Mały Książę

Tytuł: Mały Książę
Autor: Antoine de Saint-Exupéry
Wydawnictwo: MUZA SA
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2008
Liczba stron: 95


Ciężko jest recenzować książkę, którą prawdopodobnie wszyscy czytali. Jeżeli jednak jest jeszcze osoba, która tego nie zrobiła, to można powiedzieć, że piszę to specjalnie dla Ciebie.

Zanim książka została wydana we Francji (stało się to w 1945 roku), to jej pierwsze wydanie, jeszcze za życia autora, miało miejsce w Stanach Zjednoczonych w 1942 roku, gdzie Saint-Exupéry przebywał na wygnaniu. Dwa pierwsze wydania książki, zarówno angielskie, jak i francuskie opatrzone zostało reprodukcjami słynnych akwarel.

Książka została podzielona na dwie części. Nie jest to wyraźnie zaznaczony podział, to tylko moje spostrzeżenie. Pierwsza część opowiada o międzyplanetarnych podróżach Małego Księcia, natomiast druga skupia się na odwiedzinach jednej z tych planet. Ową planetą jest Ziemia. Narratorem całej opowieści jest pilot, którego losy poznajemy na samym początku. Oprócz bycia narratorem, pilot jest także autorem całej opowieści.

Pierwszy raz, gdy sięgnęłam po Małego Księcia, a było to jeszcze w gimnazjum, nie zapamiętałam tej szkolnej lektury z najlepszej strony. Może to dlatego, że nigdy nie lubiłam czytać tego, co musiałam. Teraz, powoli nadrabiając zaległości książkowe, cieszę się, że mogę na spokojnie do nich wrócić. Dlatego zapominając o pierwszej nieudanej próbie, zabrałam się za ponowne czytanie tej „najpiękniejszej poetyckiej opowieści”.

Jeżeli chodzi o przedstawioną w niej historię i liczne symbole, które w niej znajdujemy, to muszę powiedzieć, że jestem zachwycona. Autor stara się przekazać wiele uniwersalnych prawd, o których dorosłym zdarza się zapomnieć. Prostym językiem, opowiada o dorastaniu do miłości, przyjaźni, oddaniu czy o byciu gotowym na śmierć. Jednak mimo tej wspaniałej opowieści ciężko jest mi polubić głównego bohatera (a zdecydowanie łatwiej powrócić do jakiejś książki, jeżeli jej bohaterów darzy się sympatią). O ile pilot czy lis wzbudzają we mnie pozytywne uczucia, to Małego Księcia ciężko mi zaakceptować. Nie mogę się pozbyć się wrażenia, że jest w nim zamknięty duży, irytujący dorosły.

Mimo, że Mały Książę to książeczka dla dzieci, to można w niej zobaczyć o wiele więcej. Oczywiście prawdą jest, że książka została napisana prostym, zrozumiałym językiem. Sądzę jednak, że to coś więcej niż bajka dla dzieci. Francuski pisarz dał nam antidotum na dorosłość – ale to już od nas zależy czy z niego skorzystamy.

Ostatnio w kinach mieliśmy okazję zobaczyć film animowany, który powstał na podstawie tej krótkiej książeczki. W zekranizowanej wersji Małego Księcia poznajemy dwa różne światy – ten książkowy, jak i ten prawdziwy (stworzony na potrzeby filmu). Obok historii książkowej, poznajemy historię rodziny, w której życie wkrada się pewien starszy pan, który burzy ich poukładany świat. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej, to wybierzcie się do kina (być może to już ostatnia szansa, żeby zobaczyć ten film na dużym ekranie).

Na koniec chciałabym podzielić się z Wami moim ulubionym cytatem z książki:

„Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś.”
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...